poniedziałek, 17 września 2012

Lakiery LA Colors


Dziś mało czytania, a sporo oglądania ;). Polecam powiększać zdjęcia!







Lakiery kosztowały mnie 1.99/sztuka. Grzechem by było nie skorzystać :).
A wy popełniłyście ostatnio jakieś lakierowe grzeszki?

niedziela, 12 sierpnia 2012

Na łonie natury

Przychodzę skruszona po wielu, wielu wieeelu dniach nieobecności. Różne koleje losu sprawiły, że pisanie bloga poszło w odstawkę. Mam nadzieję, że teraz będzie z tym stopniowo coraz lepiej  ;). Żeby jakoś się zrehabilitować, wstawiam garść zdjęć przeróżnych lakierów wykonanych w ogrodzie, na łące, przy doniczkach itp itp itp. Miłego oglądania!


Virtual Miss Coquett


Akwarelkowe zdobienie



Color Club Ruby Slippers


Eveline Parfume Nail 701


Flormar Supershine Miracle Colors U18


Catrice Hey, Dirty Lilah + MIYO flejksy



Essence Circus Circus Applause Applause


Czy taka rekompensata za długą nieobecność ujdzie choć troszkę?

niedziela, 20 maja 2012

NYC Long Wearing 115 Skin Tight Denim Creme

Witam w ten złoneczny dzień (oby niebawem nastała burza).

Ostatnio naszło mnie na metaliczne granaty. Jest to jedna z najliczniejszych grup kolorystycznych w mojej kolekcji, ten kolor wygląda elegancko, efektownie i daje wiele możliwości jako baza pod zdobienia. Dzisiaj pokażę wam dwa przykładowe:


Bazą jest tutaj tytułowy NYC. Te lakiery są od czasu do czasu dostępne w Pepco, mają dużą (13,3ml) pojemność, całkiem miłą jakość i kosztują tylko 5zł. Polecam jeśli sie natkniecie.

Lakier ma tradycyjny płasko ścięty pędzelek i kryje idealnie po dwóch warstwach. Nie smuży, nie sprawia podczas malowania żadnych kłopotów. Mogę go z czystym sumieniem polecić. Jest to przy tym granat ciemniejszy od np. My Secret Midnigt, a jaśniejszy od MNY 665 (niebawem pokażę wam porównanie), zatem zaryzykować mogę stwierdzenie, że kolor jest unikalny.

Reszta ferajny obecnej na paznokciach:

Topper to Glorious Aquarius Essence

Jakoś się w tym zdobieniu "nie czułam", ale z drugiej strony szkoda mi było zmywać je po jednym dniu. Zostawiłam zatem brokatowy manicure na prawej ręce, a na lewej wykonałam proste zdobienie, dzięki któremu przy okazji mogę Wam pokazać NYC-a w całej okazałości:




I reszta użytych lakierów:



I na koniec mały apel. Napisałam kiedyś, że zrobię konkurs - rozdanie kiedy zaobserwuje mnie 50 osób. Zamierzam być słowna. Jeśli czytujesz mojego bloga, a nie jesteś jeszcze obserwatorem/obserwatorką - dołącz! W rozdaniu będzie można wygrać między innymi odlewkę (co najmniej 5ml, więc nie taką małą) Seche Vite, lakiery, próbki i z pewnością coś jeszcze :).

środa, 16 maja 2012

Brokacikujemy II - Magia layeringu

Layering to, najprościej mówiąc, technika malowania poprzez nakładanie wielu warstw lakieru.

Ostatnio kupiłam lakier MNY w kolorze krwistej czerwieni z holograficznymi srebrnymi drobinkami. Wiązałam z nim wielkie nadzieje, ale ku mojemu rozczarowaniu okazało się, że krycie lakieru to max 50% przy trzech warstwach (tzn. moje białe końcówki całkiem dobrze widoczne).

Pamiętacie paznokcie z poprzedniej notki? Były bardzo migotliwe. Nosiłam je bez uszczerbku trzy dni i znudziły mi się, a że czerwień wpadła w moje ręce, pierwszy swatch poczyniłam właśnie na tej migoczącej bazie. Efekt okazał się fantastyczny. Cały brokat rozmigotał się pod czerwienią, nadał jej głębi, wręcz trójwymiarowości. I tak to do kolejnego wielkiego odkrycia doszło zupełnie przypadkiem (acz lepsze to niż dostać jabłkiem w czerep).

Dość gadania - oto sprawcy całego zamieszania:




I jeszcze na dokładkę wersja z lampą i wersja w cieniu:


Zdjęcia można powiększać.

I jeszcze na ostatnią dokładkę użyte lakiery (plus evelinka, którą dzierżę powyżej):


Buziaki.

poniedziałek, 14 maja 2012

Brokacikujemy!

Dzień dobry :).

Rzadko zdarza mi się pokazywać mani wykonany jednym lakierem bez żadnych zdobień, ale tym razem tak urzekł mnie wygląd tego, co udało mi się stworzyć, że nie mogłam się oprzeć.

Całkiem niedawno w TK Maxxach pojawiły się zestawy lakierów Color Club. W skład zestawu wchodziło 6 brokatów, lakier ze strzępkami folii oraz lakier bezbarwny. Za te siedem cudeniek wołali sobie 35zł, więc żal by było nie skorzystać.

Jednym z tych lakierów jest migoczący holograficznie beż z odrobiną czerwonych błyskotek. Poniżej mały swatch na czerni z lampą błyskową - wydobyła z niego wszystkie kolory na jakie migocze:


A tutaj już na wszystkich paznokciach. To prawdziwe combo warstw: dwie warstwy eveline diamentowej, dwie wibo cielaczka, jedna brokatu, jedna SV i jeszcze do tego dwie (dodawane stopniowo) warstwy bezbarwnego CC. No masakra, wolę nie myśleć o zmywaniu. Ale paznokcie twarde jak kamień!








A w rolach głównych wystąpili (razem z bezbarwnym CC, który nie złapał się w kadrze):


A na koniec mam do was pytanko: czy znacie lakier z podobnym migoczącym efektem i nie za dużymi drobinkami, który byłby śnieżnobiały? Marzą mi się takie białe mieniące paznokcie, ale nic mi nie przychodzi do głlowy. Pomóżta!

środa, 2 maja 2012

Eveline Perfume Nail nr 706, 701, 704

Dzień dobry :)!

Zapowiada się dziś piekny dzień, mają być burze od południa aż do wieczora. Nie mogę się doczekać! Chyba tak bardzo, że mimo wolnego dnia i wcale niewczesnego pójścia spać poprzedniego wieczora (czy raczej poprzedniej nocy) piszę notkę już o siódmej rano. Wy też kochacie burze? Bo ja dosłownie jak Hatifnatowie z muminków.

Ale do rzeczy. Lakiery, które dziś przedstawiam, wcale burzowych kolorów nie mają, wręcz przeciwnie. Są wesołe i wiosenne. A do tego przeprześliczne! I wspaniale się ich używa. Zacznijmy od garści podstawowych informacji. Eveline Parfume Nails kupiłam za ok. 7zł/sztuka. Szukać ich można w niesieciowych drogeriach, wszędzie tam, gdzie można dostać polskie marki. Buteleczki mają pojemność 10ml i moim zdaniem są bardzo estetyczne. Ba, estetyczne to mało powiedziane - myślę, że to jedne z najładniejszych buteleczek dla lakierów w tej samej cenie. Te złote zakrętki wyglądają nawet ciut burżujsko ;). Pędzelek jest tradycyjny, raczej cienki, ścięty płasko. Operuje się nim bardzo wygodnie. Konsystencja lakierów jest również niezmiernie przyjemna - po kilku użyciach nie zauważyłam gęstnienia, lakiery wcale nie smużą, nieźle kryją, ogólnie nie mam z nimi najmniejszego problemu.

nr 706 Pistachio

Pokazywałam go już przy okazji zakupu, ale dla porządku powtórzę. Jest to pistacja/mięta z zielonymi tonami. Kryje idealnie po dwóch warstwach i nie ma mowy o jakimkolwiek smużeniu. Prezentuje się bardzo ładnie, we flakoniku widać delikatny srebrny shimmer, który jednak zanika na paznokciach. Wysycha dość szybko. Przy wysychaniu według producenta pachnie pistacją, moim zdaniem jest to zapach lekko chemiczno - owocowy, acz z pistacją nic wspólnego niemający ;).

nr 701 Cherry
Malinowa czerwień z ciepłymi tonami, całkowicie kremowa. Kryje już po jednej warstwie, ale druga pogłębia kolor. To jedna z moich ulubionych czerwieni, jest naprawdę śliczna. Nie smuży, nie sprawia żadnych innych problemów. Przy wysychaniu pachnie wiśniowymi landrynkami :)

nr 704 Orange
Ten lakier ma wykończenie jelly, bez względu na ilość warstw lekko widać białe końcówki. To leciutkie prześwitywanie wynagradza piękny lustrzany połysk. Ja nakładam trzy warstwy, bo wolę jednak to krycie możliwie zmaksymalizować, ale dwie by wystarczyły osobom, które takie wykończenie lubią. Wysycha w normie, a gdy wysycha pachnie taką mechaniczną pomarańczką z płynu do zmywania. Może nie jest to najpiękniejsza pomarańcza jaką czułam, ale nie jest to zapach nieprzyjemny :).

Podsumowując - bardzo polecam te lakiery. Za taką cenę jakość jest naprawdę przyjemna, lubię je i niewykluczone, że dokupię jeszcze jakiś kolor.

Roze INGLOT Freedom System





Zapraszam dzisiaj na recenzję moich różowych ulubieńców. Te akurat kosmetyki polubiłam do tego stopnia, że oprócz nich nie mam żadnego różu sypkiego/prasowanego. Po prostu żadne inne (w tej cenie i nawet w dwukrotnie wyższej) nie mogą równać się z jakością akurat tych (z tym, że górnopółkowych nie próbowałam - i nawet nie mam większej potrzeby próbować).

Zacznijmy od informacji podstawowych. Róże kupujemy w zafoliowanym plastikowym etui, które wygląda tak (na zdjęciu po odpakowaniu z folii):



Jak widać róż jest przystosowany do włożenia do kasetki. Tejże na razie nie posiadam, ale jak dokupię czwarty kolor (a mam już go na oku) to już wtedy razem z opakowaniem. Kasetka z systemu freedom wygląda standardowo - masywna, z matowaną szybką, zamykana na magnesy. Ceny nie pomnę ale jest to jakieś 18-20zł.



Cena różu zależy od serii, z której kupujemy. Moje dwa - 82 oraz 84 - są ze "zwykłej" serii i kosztują 15zł / 6,5 g. Róż z serii AMC - 62 - kosztuje 20zł / 6g.Moim zdaniem za taką jakość cena jest przystępna.



Jak widać na zdjęciu kolory to:
82 - bardzo zgaszony, herbaciany róż, na policzkach jednak bardziej różowy niż brązowy. Wygląda na mojej chłodnej karnacji bardzo naturalnie i - jak widać po stopniu zużycia - jak dotąd był moim ulubieńcem.

84 - brzoskwinia. Róż w zdecydowanie ciepłym odcieniu. Najładniej wygląda na lekko opalonej twarzy (czyli bynajmniej nie na mojej), ale i na bladej w ciepłym odcieniu prezentuje się pięknie.

62 - coś pomiędzy żaróworóżem a żarówofuksją. Bardzo intensywnie wygląda w opakowaniu i można się go wystraszyć. Słusznie zresztą, ale dlaczego - o tym za chwilę.




Jak widać na zdjęciach pod kątem, róże są całkowicie matowe. Nie mają w sobie ani perły ani drobinek.

Swatche na palcach to jedno lekkie "przejechanie" po całej długości różu. Jak widzicie, pigmentacja jest wręcz przerażająca. Dodatkowo konsystencja jest dosyć miękka. Swatche od końca, czyli 62 - 84 - 82




Ze względu na pigmentację i konsystencję, róże lepiej sprawdzą się z pędzlem, który będzie miał rzadkie i miękkie włosie. Myślę, że zdadzą tu egzamin pędzle duo-fibre, natomiast ja używam od dawien dawna pędzla z essence i jest tutaj całkiem do rzeczy.




Tutaj pokazałam wam ile różu (62) nabrało się na pędzel po dwukrotnym dotknięciu powierzchni kosmetyku. Widzicie same, że zdecydowanie lepiej nabierać róż metodą tap-tap, opcjonalnie pac-pac, ale na pewno nie szur-szur.

Powinnyście spytać: a czym się różni AMC od nie-AMC. Ciekawi was to, prawda? Spieszę odpowiedzieć. Z technicznego punktu widzenia AMC mają formułę pro, ale co to znaczy to jeden szatan raczy wiedzieć. Z praktycznego - AMC ma jakieś 3x intensywniejszą pigmentację. Naprawdę, jest ona przerażająca. Ten fuksjowy kolor kupiłam dziś i chciałam się nim umalować do zdjęcia. Kiedy zaaplikowałam go tak samo jak róże z tradycyjnej serii, które miałam dotychczas, zrobiłam sobie takiego clowna, że klękajcie narody. Naprawdę, ostrożnie z nimi.

Trwałość jest bardzo dobra i dla mnie w 100% wystarczająca. Róż nie blaknie przez ok. 10h, a nie znika aż do demakijażu. Wiadomo, że teraz mamy upały i jeśli zacznie nam spływać podkład to i reszta się nie utrzyma, ale w normalnych warunkach można się spodziewać, że będzie sobie siedział tam, gdzie powinien ile będzie trzeba.

No i na ostatek pokażę wam jak wyglądają na twarzy, kolejność jak na pierwszym zdjęciu, czyli 82 - 84 - 62. Przy ostatnim słońce mi zaszło, ale chmurzy się i chyba dziś już nie ma co na nie czekać, więc przepraszam, ale światło się odrobinę różni. Jak to do zdjęć - nałożyłam różu sporo, żeby mieć pewność, że będzie go widać. Zatem proszę nie biadolić, nie wychodzę na ulicę z czerwoniutkimi plackami :).