niedziela, 11 marca 2012

Droga przez meke

Pozazdrościłam niedawno komuś miętowych paznokci w złote kwiaty. I zrobiłam sama. I pokarało mnie za zazdrość.
Wyszło tak:




Okej, wyszło nienajgorzej. Ale tą miętą maluje się po prostu strasznie! Ma wprawdzie dobre krycie (1 gruba warstwa lub dwie cienkie), ale, no właśnie, cienkie... Tym lakierem nie da się zrobić cienkiem warstwy. Niby nie jest gęsty, ale jakiś oporny, nie poziomuje się ładnie, pociagnięcia pędzelka zostają jako wgłębienia, schnie długo, bo nawet po pierwszym szybkim stwardnieniu dziamgoli się godzinami. No i przez to dziamgolenie wytrzymałam z powyższym manicurem kilka godzin.

To jeszcze mięta solo i paznokcie nago:



Na golasach odżywka Eveline 8w1 którą chcę dokończyć, ale ta resztka jest chyba niezniszczalna.

Obgadana została mięta z My Secret (nr 148 Mint). Nie lubię tego lakieru. Będę go używać, bo nie mam innego lakieru w tym kolorze, ale będę to robić bez przyjemności. Taka ze mnie masochistka.

Buziaki!

3 komentarze: